Archiwum 19 listopada 2002


lis 19 2002 IMPRA BIAŁOSTOCKA
Komentarze: 4

   Podróż minęła mi w towarzystwie milczących lub śpiących mężczyzn.wysypałam się z pciągu o 8 nad ranem.Adziora z Bartem już czekali.Pojechaliśmy z "Żydem",jego siostrą i Agatką(którzy również jechali z Gd)do Ady mieszkanka.Jest ono cudne,ślicznie urządzone i 3pokojowe.Wypiliśmy pare piwek i poszliśmy spać-zmęczeni podróżą.Ada nastawiła kaloryfer na 3,a ja przestawiłam na 5.Gdy się obudziłam strasznie było mi niedobrze od  tego gorąca.Potem wstała Ada bo jej  babcia dzwoniła.Pogadała z nią trochę i zdąrzyła tylko powiedzieć"narazie babcia"i runęła na ziemie.Usłyszałam tylko głuchy huk jej głowy,spadającej na zimne kafle,którymi wyłożony był przedpokój.Wybiegliśmy.Ada była nieprzytomna.Jej oczy świeciły białkami.Ja zamiast rzucić się w wir pomocy,gdy zobaczyłam te oczy cofnęłam się 2 kroki w tył.To starszne.Sparaliżował mnie strach.Ada się ocknęła i poszła do łazienki przepłukać twarz.I co słyszymy?ten sam głuchy huk głowy o posadzkę.Tym razem leżała w brodziku,ten sam nieprzytomny wyraz twarzy,blada jak ściana.Z boku głowy cieknie krew.Na szczęście się ocknęła.Wyglądała tragicznie,ale udawała,że wszystko jest OK.Śmiała się,nawet nie chciała dać sobie wytrzeć krwi tłumacząc,że to nic takiego.Bartek jest zajebistym facetem.Dobrze,że Ada z Nim mieszka.Powiedziała,że nie ma czasu iść do lekarza.Jeżeli nie pójdzie sama,to pojadę tam i zawiozę ją na siłe na taczce!!!Podejrzewamy u niej padaczkę b ma typowe objawy.Ada nie chce się nikomu przyznać,że coś jest nie tak.esztę wieczoru biedna spędziła przy soczku.Imprezka przebiegła spokojnie i milusio.Siedzieliśmy w kuchni i rozmawialiśmy do 4 nad ranem.Takich znajomych chciałabym mieć w Gdańsku.
Gdy wróciłam gadałam z kolegą ze studiów na necie.I już mi się wszystkiego odechciało.Typowy palancik.
No cóż...ciężki żywot człowieka...zagubionego w wielkim świecie...
Tracy Chapman oddaje mój dzisiejszy nastrój.

kasiczka : :